typowy. nie zmuszający do większych przemyśleń, niezbyt ciekawy, ale lekki.

Też mam takie odczucia. Inne komedie też nie są zazwyczaj jakieś lotne, ale w sumie nie muszą, w końcu to romansidło. Ale "A właśnie..." wyróżnia się tylko tym, że jest chyba jednym z najbardziej luźnych obyczajowo filmów tego typu. Przynajmniej z tych, które ja widziałem. Główna bohaterka sypia z kim popadnie i jeszcze jest biedna, bo "ukochany" ma o to pretensje. No ale na szczęście jej wybacza, więc drogi widzu nie martw się - co byś nie robił i tak jesteś fajny i w każdej chwili możesz przejść od puszczania się do miłości.
A poza tym to po prostu drętwy jak na komedię. Parę śmiesznych scen, ale w większości nuda i nieudane gagi.

Rysiek_rks, mam dokładnie takie same odczucia. Tu bohaterka zastanawia się, czy będzie dobrą mamusią dla pasierba, a tu zdradza jego tatusia, sypiając z drugim. W moim odczuciu ani to romantyczne, ani zabawne.

Zgadzam się z wami, a już myślałam, ze tylko ja jestem jakaś przestarzała obyczajowo :P pojęłabym jeszcze gdyby spotkała się ze dwukrotnie z jednym i z drugim (nie śpiąc z żadnym z nich). OK - poznała dwóch fajnych facetów, chciała ich lepiej poznać, wybrała jednego i spoko, a słynny wątek tragiczny kończący się happy endem mógłby dotyczyć tego, że ukochany dowiedział się o tym, że spotkała się z tym drugim i wyszłoby na jaw, że wybranek też prawie był z ogłoszenia bo wiedział, że matka je zamieściła a bohaterce o tym nie powiedział bla bla bla... no i to nagła zmiana frontu przez matkę, która po obściskiwaniu się z ojcem nagle docenia i akceptuje jego syna, gdyby tego wątku nie było też by się bardziej kupy trzymało, mogli być razem, ale na końcu filmu, jakoś tak delikatniej :P